Pieniądze szczęścia nie dają…

… ale na pewno ułatwiają 10 osobom przetrwać podczas 3 tygodniowego rejsu na Antarktydę czyli dzisiaj krótka opowieść o zakupach.

Za dwa dni – ruszamy. Przygotowania powoli dobiegają końca. Jedna z ‘ulubionych’ rzeczy, którą musimy zrobić przed każdym rejsem – zaprowiantowanie.
Jak to wygląda? Dzień przed zakupami – remanent. Jedna osoba – liczy. Druga osoba, z laptopem, uzupełnia listę na komputerze. Już tylko podłączenie drukarki, trzask – prask (czy raczej Ctrl + P) i oto – jest. Jeszcze cieplutka – 6 stronnicowa lista zakupowa. Telefon, taksówka i jesteśmy w supermarkecie.
Moje pierwsze zadanie – zakup 200 jaj. Haczyk? ‘Upewnij się, że nie są pęknięte’…
Później – warzywa, owoce, sery, wędliny, pasztety, herbaty (700 brakujących torebek), pieczywo, soki i cała reszta. Czas – 3-4h. Rachunek – tak na oko to dwa i pół metra długości. Uff, na nasze szczęście sklep zapewnia darmowy transport do mariny.
Już tylko rozmieszczenie wszystkiego na jachcie (2h) i…
… magiczne pytanie:
[Troll] – ‘Gdzie są pasztety?’
[Zaker] – ‘Pasztety? Jakie pasztety?’
[T] – ‘…’
[Z] – ‘Gdzie są jajka?’
Pamiętacie jajka, tak? Ha… My natomiast ten wózek, w ferworze walki,  zapomnieliśmy, k*rwa, dostarczyć do kasy… 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Selma Expeditions i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Pieniądze szczęścia nie dają…

  1. Dominik pisze:

    Ciekawe ile sztuk piw było na tej liście zakupowej… 🙂

  2. sista pisze:

    piwa jakos nie zapomnieli!

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.